Bardzo dawno nie było postu z serii What's On My Face. Jestem tego świadoma, ale dopiero w tym momencie poczułam, że powinna, zrobić znów taki post. Powodów jest kilk. Jednym z nich jest drobina zmiana techniki makijażu oraz typ kolorystyczny produktów. Czego się zatem możecie spodziewać w tym poście? Po części kilku zdaniowej recenzji na temat każdego kosmetyku (tak jakby dodatek do recenzji, które już są na blogu - dodałam też linki do tych recenzji obok nazw produktów) oraz kolorówki o cieplejszych tonach. Jeśli macie chwilę czasu, to z kubkiem ciepłej herbaty macie co czytać.
| TWARZ - WYRÓWNANIE KOLORYTU |
Przez te kilka miesięcy często zmieniałam podkłady. Powodów było bardzo dużo, bo wszystko zależało od tego w jakiej kondycji miałam cerę. Jednak nie będę teraz omawiała tego okresu czasu co minął, tylko powiem jak jest teraz. Otóż powiedziałam sobie, że skoro raz się żyje, to nic się nie stanie jak się zacznę znów opalać, bo nie ukrywam, że przez ostatnie kilka lat zrobiłam sobie detoks od słońca (wtedy kiedy się dało). Jednak opalanie polegało na wystawianiu ciała od szyi w dół, a nie twarzy. Mam według mnie naczynkową cerę, która na nosie i policzkach jest przeważnie czerwona. W dodatku jak już niektóre z Was wiedzą zmagam się z trądzikiem, mając przy tym cerę i mieszaną i w dodatku tłustą (nie chcę tutaj się rozpisywać dokładnie na temat mojego poglądu o pielęgnacji i wyborach moich podkładów, bo myślę, że na to powinnam poświęcić osobny post). Dlatego też postawiłam na kupno trochę ciemniejszych podkładów. Ciemniejsze podkłady mają to do siebie, że można trafić na fajny żółtawy odcień, a z tymi jaśniejszymi jest już gorzej. Ogólnie moja twarz wygląda lepiej, gdy nie jest jasna, jak to kiedyś było.Wracając jednak do tego, że moja cera jest problematyczna, ale ma swoje okresy, kiedy to czasem jestem z niej zadowolona, dlatego też zmieniałam podkłady od tych mało kryjących do mocno kryjących. Ostatecznie wybór i tak znów padł na podkład Pierre Rene Skin Balance nr 23 [recenzja TU]. Jednak nabieram mniejsze ilości niż kiedyś i bardziej przykładam się do nawilżania i peelingowania twarzy. Jak dla mnie jeśli szukacie dobrze kryjącego podkładu i matującego, to bardzo go polecam.
Zawsze, gdy nałożę już podkład, to przechodzę do rozjaśnienia skóry pod oczami i policzków pod nimi. Stawiam w tym przypadku na średnie krycie, bo zależy mi na fajnym i świeżym efekcie, a nie totalnej maski. By spelnić takie moje wymogi przychodzi z pomocą mój ulubiony korektor w płynie od Eveline Art Scenic Proffesional [recenzja TU] w różnych odcieniach. Ten to akurat Nude 05, który jest odrobinkę ciemniejszy od Light i jest fajnie żółtawy. Zapewne lepszy od Porcelain (który wpada w różowe tony).
W ostatnim W'SOMF#5 wspominałam, że bardzo przypadł mi do gustu, mimo rozświetlenia sypki puder od Hean. Kupiłam go wtedy omyłkowo, bo miałam dokupić matujący, ale przez moje zagapienie się niestety kupiłam inną wersję. Był okej, ale widać czasem w nim migotanie. Przymknęłabym na to oko, ale jak już wspominałam przyciemniłam również podkład, a moje ciało było tego lata dosyć opalone, więc uprzedni odcień 'naturalny' był za jasny. Jeszcze się osobiście nie pokusiłam na pudry transparentne, bo jeśli mam możliwość to sięgam po te, które mają żółtawy kolor. Będąc pewnego dnia w Biedronce postanowiłam wypróbować prasowany puder matujący Bell 2 Skin Pocket Mat nr 044 Beige. Jak dla mnie okazał się bardzo fajny. Nie widać go pod oczami. Jest dobrze zmielony. Nie przesusza twarzy i dobrze matuje, Cenię go za jakość, za wykończenie i kolor. Ten chyba był najciemniejszym i najbardziej żółtym pudrem w szafie Bell w Biedronce. Myślę, że bladziochom przypadłyby, któryś z najjaśniejszych, ale to musicie same sprawdzić.
Ujednolicając koloryt mojej skóry postawiłam na to, że używam mało
podkładu kryjącego, a niedoskonałości, jeśli są bardzo widoczne zakrywam jak już przypudruję i wykonturuję twarz, bo nie wiem jaki miałabym korektor to i tak przy konturowaniu mi się zetrze. Dlatego na sam koniec zakrywam takie punkty najciemniejszym odcieniem z czwórki korektorów Wibo 4in1 Concealer Palette [recenzja TU].
| TWARZ - KONTUROWANIE |
Jak już mam przypudrowaną twarz, to od razu sięgam po bardziej puchaty pędzel i delikatnie przyciemniam większy obszar policzków Pierre Rene Bronzing Powder nr 01 [recenzja TU], którego wykończenie jest delikatnie satynowe, ale ma fajny opalizujący odcień. Dlatego też, gdy latem miałam za jasną twarz przez podkład (który i tak był ciemnawy), to wtedy takim bronzerem opalałam twarz. Gdy stwierdziłam, że mój odcień twarzy pasuje do szyi i ogólnie się nie wyróżnia, to przechodziłam do mocniejszego zaznaczenia policzków, czoła oraz kości żuchwy, a nadmiarem delikatnie smyrnęłam boki nosa. By uzyskać zadowalający kontur sięgałam wtedy po matowy i ciemniejszy bronzer firmy Miyo Sun Kissed (jest to moje pierwsze opakowanie, ale jak widać już się kończy - kupiłam już nowy w zapasie). Jest to mój ulubiony bronzer i nie wiem co zrobię jakby go mieli wycofać z produkcji, bo ma ciemnawy odcień, raczej chłodny, dobrze napigmentowany i matowy, a cena też świetna jak za taką jakość.
Po bronzerze sięgam po róż, ale nie zawsze, bo jeśli moje policzki mimo wszystko dają spod podkładu wrażenie, że są lekko zaróżowione, to ten krok sobie odpuszczam. W innym przypadku używam Bell 2 Skin Pocket nr 11 w odcieniu takim brzoskwiniowo-różowym. Ogólnie mówiąc stwierdziłam, że wolę się w cieplejszych różach, tak też takie używam.
Rozświetlacz ląduje na mojej twarzy chyba za każdym razem. Nawet chyba gdybym nie używała bronzera, to po rozświetlacz bym sięgnęła. Bardzo spodobał mi się mocniejszy i złotawy efekt na kościach policzkowych, dlatego tak bardzo przypadł mi Lovely gold Highlighter [recenzja TU]. Jeśli mam bardzo subtelny makijaż i nie maluję się cieniami, to wtedy używam Wibo Diamond Illuminator [recenzja TU].
| BRWI |
Brwi są dla mnie bardzo ważne w makijażu. Moje są o tyle specyficzne, że są bardzo rzadkie na samych końcach, więc zawsze muszę je po prostu domalować.Ogólnie rzecz mówiąc zależy mi na tym by były zbliżone kolorystycznie do moich naturalnych włosów u nasady głowy. Bardzo podoba mi się efekt ombre przechodząc od najjaśniej podkreślonych do najciemniej, czyli od wewnętrznej strony brwi do ich końca. Jak wygląda to na tą chwilę u mnie? Najpierw przeczesuję brew grzebyczkiem, następnie nakładam pędzelkiem wosk z paletki do brwi Pierre Rene Eyebrow Set [recenzja ciepłej wersji TU, a chłodnej TU] smyrając nim całą brew - i włoski i skórę pod nimi. Wtedy mam pewność, że cień nałożony na niego będzie miał się czego przyczepić. Gdy mam już nałożoną bazę pod makijaż brwi, to cienkim skośnym pędzelkiem zaczynam nakładać najjaśniejszy cień z paletki Catrice Eyebrow Set [recenzja TU]. Ten kolor aplikuję gdzieś od początku brwi do prawie połowy. Potem nabieram najciemniejszego i maluję dalszą część kończąc na koniuszki brwi. W obecnej chwili ochładzam swój kolor włosów (w tym ombre), więc powróciłam do cieni z paletki Catrice, bo jak dla mnie są one najbardziej zbliżone do mojego naturalnego brązu. Na tym etapie brew wygląda już o niebo lepiej, ale zawsze w tym momencie biorę grzebyk i wyczesuję nadmiar cienia. Na samym końcu formuję włoski żelem do stylizacji brwi od Wibo Eyebrow Stylist [recenzja TU], który świetnie się nadaje do ujarzmienia ich.
| OCZY |
Gdy brwi mam już skończone i zabieram się za makijaż oczu, to pierwsze co robię, to sięgam po płynny korektor Eveline (ten sam co wspomniany powyżej). Nakładam go pod łuk brwiowy i płaskim pędzelkiem wyrównuję dolną granicę brwi. Jest to świetny zabieg, bo można genialnie wyczyścić sobie tak jakby powiekę i nadać lepszy kształt brwiom. Na takim etapie mam już od góry do połowy powieki ujednolicony koloryt. Później sięgam po moją ulubioną bazę Ingrid Cosmetics [recenzja TU] (to moje 3 opakowanie). Taką bazę najczęściej aplikuję innym płaskim pędzelkiem na całą ruchomą powiekę i trochę ponad. Baza ta świetnie ujednolica koloryt powieki, podbija kolor cieni i dobrze je utrzymuje.
Kolejnym krokiem jest przypudrowanie górnej części powieki, aż pod samą brew. To moja sprawdzona recepta na szybkie i dobre roztarcie cieni. Do tego mi służy puder matujący, bądź matowy beżowy cień.
Makijaż oczu tworzę głównie za pomocą czekoladowych paletek. W ostatnim czasie powiększyła się ich kolekcja, ale do tej pory najczęściej używałam I Heart Chocolate (zaraz po Death By Chocolate - bo ta była moją pierwszą). Bardzo lubię tą paletę, bo ma w sobie moje ulubione dzienne odcienie, a ostatnio maluję się mocniej - ciemniejsze smoky eye. Ogólnie to myślę, że dla mojej karnacji pasują cieplejsze brązy, a ta paleta to ma. Na temat palety Death By Chocolate pisałam [TU], a na temat I Heart Chocolate [TU]. Zachęcam do przejrzenia tych recenzji, bo jest tam mnóstwo zdjęć. Wracając jeszcze do makijażu oczu, to przeważnie średnim matowym brązem zaznaczam załamanie powieki i trochę ponad - tworząc lekkie przydymienie, a następnie przyciemniam zewnętrzny kącik, aż dochodzę do wewnętrznego kącika, który rozświetlam. Czasami kuszę się na całe matowe oko lub przeważnie pół na pół z efektem rozświetlania. Bardzo rzadko maluję kreskę, a jak już to tylko przyciemniam linię rzęs czarnym matowym cieniem. Mój makijaż byłby bardziej urozmaicony, ale dla mojego typu powieki niestety kreski nie wyglądają zbyt dobrze.
Na sam koniec tuszuję rzęsy i robię to moim standardowym tuszem od Maybelline Classic Volume Express, ale szczoteczkę dobrałam z wersji zaokrąglonej.
| USTA |
Przez całe lato unikałam ciemnych pomadek. Jeśli już zaszalałam, to używałam matowej pomadki w płynie z Wibo lub Bell. Jednak zdecydowanie w moich zbiorach jest za dużo produktów o różowych tonach, które pasują tylko gdy mam chłodny makijaż oczu. Jednymi, które wpadają w bardziej ciepłe tony i nie są za ciemne, to właśnie poniższe trio, które używam w różnych kombinacjach. Na zdjęciach ust efekt jest właśnie osiągnięty dzięki nim: Lovely Color Wear Long Lasting Lipstick nr 2 [recenzja TU], Wibo Lips To Kiss nr 1 [recenzja TU], Wibo Automatic Liner nr 05 [recenzja TU].
Podsumowując, to właśnie tak ostatnie miesiące tworzyłam makijaż. Myślę, że na obecną chwilę się to nie zmieni. Jedyne co zawsze szukam, to nowe cienie (brązowe kolorystyki) i pomadki. Teraz gdy mamy już okres jesienny, to pokuszę się czasem na jeszcze ciemniejsze usta. Dla innych może być to za ciemny makijaż dzienny, ale ja właśnie taki wykonuje od ponad pół roku, więc dla mnie on jest dziennym makijażem. Co do ust, to chciałabym znaleźć więcej odcieni o czerwonych tonach niż różowych. Nawiązując apropo do moich włosów, to jak widać pokusiłam się znów na ombre, ale te które teraz zrobiłam na niefarbowanych włosach są znacznie w lepszej kondycji. Na zdjęciach to efekt kilka dni po rozjaśnianiu. Teraz są bardziej ochłodzone. Bardzo chciałabym napisać dla Was post o ich pielęgnacji, ale nie chcę obiecywać na tą chwilę, bo mam trochę roboty w domu i nie tylko. No ale kto wie... może w końcu się zbiorę.
Dajcie znać, czy używacie któryś z tych kosmetyków?
Jak wygląda Wasza dzienna rutyna makijażowa?
Pozdrawiam i do następnego :* :*
bardzo ładny makijaz, dobrze wiedziec ze nie tylko ja mam taka cere, witaj w klubie! :) Bell 2 Skin Pocket Mat nr 044 Beige mialam ale u mnie szału nie zrobił
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńBardzo ładny makijaż, piękne oczko ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńBardzo ładny makijaż :) Też używam tego korektora Eveline. Piękna paletka i kolor ust.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPięknie wyglądasz i w dodatku mega świeżo :) Zakochałam się w tym bronzerze Pierre Rene T__T
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńCudowny makijaż, a brwi są perfekcyjne! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję Alino:)
UsuńDziękuję Alino:)
UsuńRównież używam cześci z tych kosmetyków :) piękny makijaż! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo Joanno! :)
UsuńDziękuję Ci bardzo Joanno! :)
UsuńOsobiście bardzo lubię róż z Bell i świetnie się sprawdza. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Usuńmakijaż oczu i usta podbiły moje serce <3
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie :*
Usuń